piątek, 1 marca 2013

#1 Harry.


" Sobota 22 stycznia. Pamiętam jakby to było wczoraj, ja i on poznaliśmy się, z dnia na dzień nasze uczucia do siebie zmieniały się w coś całkiem innego. Był bardzo mroźny dzień, było bardzo późno,  a ja pamiętam że nieźle pokłuciłam się z rodzicami. To był jedynie jeden telefon, a kilka minut później po mnie przyjechał. Przyjechał mimo iż było bardzo zimno, późno. To on zawsze pomógł mi w trudnych sytuacjach, pocieszał mnie, doradzał, czasem pozwalał zostawać u niego na noc. Czułam się przy nim zawsze bezpieczna, to on mi daje nadzieję na lepsze jutro. To właśnie mój Harry. Harry którego kocham i nigdy nie przestanę. "

Uwielbiałam, siedzieć wieczorami na swoim łóżku i pisać w pamiętniku. Pamiętnik to dla niektórych zwykły zeszyt z "bazgrołami", ale nie dla mnie, zapisuję tam jedynie najważniejsze rzeczy i sytuację, a jedna z nich to właśnie poznanie Harrego. 
Usłyszłam pukanie do drzwi, zza których wyszedł chłopak z burzą Loków trzymając 2 kubki kakao. Momentalnie schowałam pamiętnik pod poduszkę i uśmiechnęłam się. Harry usiadł tuż obok mnie podając mi kubek. 
- Dziękuję - szepnęłam, kładąc głowę na jego ramieniu - Wiesz, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu? - spojrzałam w jego zielone tęczówki. 
- Wiem, bo ty również - odłożył kubek więc ja zrobiłam to samo, po czym chwycił mnie za ręce. 
- Kocham Cię
- Ja ciebie również - przybliżył się do mnie i pocałował.
Otulił mnie swoim ciałem i zasnęliśmy.

Obudziła mnie muzyka dobiegająca z kuchni, byłam pewna że Harry już nie śpi tylko przygotowywuje śniadanie - powiedzmy. Jedynie co on potrafi poprawnie zrobić to jajecznicę. Zbiegłam na dół i nie myliłam się. Stał przy kuchence i przygotowywał swoje "popisowe danie"
- Witaj! - podeszłam do Niego i ucałowałam go w policzek. 
- Jak się spało? - zapytał, nakładając jajecznicę na tależ.
- Bardzo dobrze, a tobie? 
-  Również - uśmiechnął się promiennie po czym wskazał wzrokiem na krzesło i podał mi śniadanie. 
Po jego zjedzeniu przeszliśmy do salonu i zaproponował oglądanie filmu. Moim zdaniem to było całkiem dziwne, ponieważ Harry uwielbiał wychodzić na miasto, na zakupy, do restauracji, ale dziś nie chciał.

Z każdym dniem Harry coraz częściej mdlał, wymiotował i miał gorączkę. Co tydzień chodził do lekarza, ale zawsze mówił, że to nic takiego. Jego stan znacznie się pogarszał, nie wiedziałam co mam robić. 
Siedziałam w salonie na kanapie,a obok mnie Loczek, popijaliśmy herbatę, jednak nagle zauważyłam, że coś mu się dzieję nie potrafił wykrztusić ani słowa, był blady. Bez zastanowienia zadzwoniłam na pogotowię i przedtsawiłam sytuację. 
15 min. później przybyli, pojechałam wraz z nimi. Przecież nie mogłam zostawiać Harrego. Po drodze lekarze zaczęli go badać i mówili, że jest bardzo źle, nie powiedzieli jednak co jest tego przyczyną. 
Siedzę 3 godzinę w szpitalu, nadal nie wiem co się dzieje. Lekarze nic mi nie mówią. Czuję się jakbym to ja zaraz miała zemdleć. Przypuszczałam że jest coś czego nie wiem, czego Harry mi nie powiedział. Nareszcie lekarze wybiegli z sali, jeden z nich podszedł do mnie. Zaproponował, abym przeszła do sali gdzie leży właśnie on. Zgodziłam się, ale nadal nic mi nie powiedzieli. Ruszyłam więc, otworzyłam drzwi, na łóżku leżał, blady Harry. Ten widok był bardzo przykry... Usiadłam na małym krześle tuż obok niego. 
- Jak się czujesz? - zapytałam, trzymając go za rękę.
- Źle, bardzo źle... - otworzył lekko oczy.
- Wiadomo co ci jest? - westchnął... - Co się dzieję?
- Ehh... Mam Sepsę...
- To potwierdzone?
- Tak
- Nie wierzę - po moich policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy - Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałeś?
- Nie chciałem cię martwić... Chciałem spędzić ostatnie dni życia właśnie z Tobą...
- Harry... Nie możesz mnie teraz opuszczać! Nie teraz! Błagam...
- Nikola - ścisnął moje ręce - Kocham Cię...

Z każdym dniem Harry miał marne szanse na przeżycie. Każde dni spędzone przy jego łóżku, a nawet noce. Ważne żeby być przy nim. 

Nad rankiem, spałam tuż obok niego - na siedząco. Obudził mnie jego przeraźliwy kaszel i duszenie się - ponownie. Poproszone mnie o opuszczenie sali. Byłam przygotowana na wszystko. W pełni siły siedziałam i modliłam się do Boga, modliłam się aby go uratować. Byłam zalana łzami. Przyniesiono mi nawet koc. Po 30 min. podszedł do mnie lekarz. Poinformowano mnie, że... że Harry już nie żyje. Próbowali wszystkiego, niestety było już za późno. Za późno na to żeby go uratować. Pozwolono mi ostatni raz wejść i spojrzeć na niego. Oczy miał zamknięte. Podeszłam do niego. Chwyciłam za rękę i kucnęłam tuż przed nim, kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Było cicho. Tylko ja i on... może nie fizycznie, ale zawsze będzie ze mną. 
- Kocham Cię - szeptałam kilkakrotnie, całkiem zalana łzami.
Siedziałam przy nim połowę dnia. Poproszono mnie o wyjście, nie chciałam się zgodzić. W końcu zrobili to fizycznie. Kazali mi iść do domu - poszłam. 
Nie zdążyłam mu jednak powiedzieć, jednej rzeczy, że... że jestem w ciąży. Że będziemy mieć dziecko. Niestety nie zobaczy, że jego tata był najwspanialszą osobą na całym świecie,a Harry nie zobaczy jak jego dziecko rozwija się pomyślnie, ale w moim sercu zostanie na zawszę...

______________________________________
Dedykuję go dla Nikoli Smyczek :) Taki smutny ;( Ale tylko coś takiego przyszło mi do głowy. PS. Ja sama się rozpłakałam ;O



8 komentarzy: